Po raz pierwszy w życiu coś filcowałam, a stało się to dzięki mistrzyni - Oli Smith , która poprowadziła warsztat 11.07 w Brzegu. Filcowałyśmy na mokro i na sucho. Zawsze myślałam, ze jak się traktuje tą czesankę wodą i igłami, to musi bardzo "skrzypieć", a ja za tym dźwiękiem nie przepadam, brrrr... A tutaj spotkała mnie niespodzianka, bo okazało się , że to nie tylko nie "skrzypi", ale jest to bardzo miłe i przyjemne zajęcie :)
Jak ma się jeszcze fajne koleżanki na pogaduchy obok, to jest to baaaaardzo miłe i przyjemne zajęcie, pozdrawiam przy okazji koleżanki z warsztatu :*
Na mokro ufilcowałam pokrowiec na komórkę i kulkę, a na sucho kotka i ( już w domu dla Córci) zawieszkę - serduszko.
A to moja plakietka/identyfikator, wykonany tuż przed warsztatem
Pozdrawiam serdecznie! :)