środa, 21 lipca 2010

Moje filcowanie

Po raz pierwszy w życiu coś filcowałam, a stało się to dzięki mistrzyni - Oli Smith , która poprowadziła warsztat 11.07 w Brzegu. Filcowałyśmy na mokro i na sucho. Zawsze myślałam, ze jak się traktuje tą czesankę wodą i igłami, to musi bardzo "skrzypieć", a ja za tym dźwiękiem nie przepadam, brrrr... A tutaj spotkała mnie niespodzianka, bo okazało się , że to nie tylko nie "skrzypi", ale jest to bardzo miłe i przyjemne zajęcie :)

Jak ma się jeszcze fajne koleżanki na pogaduchy obok, to jest to baaaaardzo miłe i przyjemne zajęcie, pozdrawiam przy okazji koleżanki z warsztatu :*

Na mokro ufilcowałam pokrowiec na komórkę i kulkę, a na sucho kotka i ( już w domu dla Córci) zawieszkę - serduszko.

A to moja plakietka/identyfikator, wykonany tuż przed warsztatem 


Pozdrawiam serdecznie! :)


4 komentarze:

Dorota pisze...

Szkoda, że nie mogłam wziąć udziału w warsztatach. Chętnie popróbowałabym filcowania :) Fajne rzeczy zrobiłaś.

Lily pisze...

Tylko się wyprowadziłam a Wy na takie fajne warsztaty chodzicie:-)) z Wrocławia do Brzegu to rzut beretem, a teraz pół Polski musiałabym przejechać:-(
Super Ci wszystko wyszło:-)))

Pozdrawiam:-)

Mazmika pisze...

Fajne filcoki :)
Też mnie kusi, żeby spróbować filcowania,a gdy widzę takie świetne efekty, to korci mnie jeszcze bardziej...

Margaretka pisze...

Ja też myślałam, że czesanka "skrzypi" :))Bardzo wciągające hobby!!!